QUANT QUANT
301
BLOG

Reforma samorządowa a nepotyzm

QUANT QUANT Polityka Obserwuj notkę 8

Właśnie z wielkim zainteresowaniem przeczytałem wywiad z prof. Jerzym Stępniem, który w listopadzie 2014 r. ukazał się na gazeta.pl. Prof. Stępień – jeden z ojców reformy samorządowej sprzed 25 lat – wypowiada się o niej w sposób mocno krytyczny i powątpiewa, czy plan reformy i jego realizacja mają w ogóle ze sobą coś wspólnego. Według niego o samorządzie gminnym nie można już mówić, ponieważ gminy w Polsce przeistoczyły się w udzielne księstwa z własnymi kacykami. Ta zmiana, zapoczątkowana w 2001 r. przeforsowaniem przez rząd SLD-PSL ustawy o bezpośrednim wyborze wójta, burmistrza i prezydenta, przyniosła wkrótce dwa bardzo negatywne następstwa: zbyt silną, jednoosobową władzę oraz marginalizację rad gminy czy miasta, co sprawia, że lokalna władza aż w 70% się odtwarza. Wielu prezydentów czy burmistrzów rządzi już czwartą kadencję. To samodzierżawie w samorządach doprowadziło do nepotyzmu i całkowitej utraty wiary przez społeczności lokalne, zwłaszcza te mniejsze, w możliwość zmiany – twierdzi profesor.

W 2001 r. prof. Jerzy Stępień, prof. Jerzy Regulski i prof. Michał Kulesza  na posiedzeniach sejmowej komisji ds. samorządu przestrzegali przed wyborami bezpośrednimi, które muszą prowadzić do nepotyzmu. Nikt ich nie słuchał. – A dziś, jak żona czy mąż członka rady nie ma pracy, to burmistrz coś zorganizuje w podległej mu spółce. Dochodzi do takich sytuacji, że przeciwko radnym opozycyjnym reszta rady zdominowana przez wójta podejmuje uchwały potępiające jego krytykę. A urzędnik gminny, żeby za bardzo nie podskakiwał, może wystartować z listy burmistrza do rady powiatu. I tak to się kręci.

Badania dotyczące gmin do 5 tys. mieszkańców wskazują, że wójt w takiej gminie kontroluje, bezpośrednio lub pośrednio, do 300 stanowisk. - Jak się tę liczbę stanowisk pomnoży przez członków rodzin, to zatrudnianych przez wójta wyjdzie z tysiąc osób. Do głosowania w takiej gminie jest uprawnionych ok. dwóch trzecich mieszkańców, przy frekwencji 40 proc. głosuje 2 tys. osób. W tej grupie jest ten tysiąc uzależniony od wójta. Ta grupa tworzy taki ludzki kokon zorganizowany wokół wójta, który nie jest zainteresowany żadnymi zmianami, a już w żadnym wypadku zmianą wójta. W tym upatruję największą klęskę samorządu.

Sejm kontraktowy, wbrew woli ojców reformy, wprowadził diety dla radnych. Początkowo nie ograniczono nawet ich wysokości, więc już w kolejnej kadencji samorządu w latach 1994-1998 pojawili się radni potrafiący wyciągnąć z uczestniczenia w posiedzeniach rad i komisji nawet czterokrotność przeciętnego wynagrodzenia. Obecnie wysokość diet jest ograniczona, ale w większych miejscowościach to i tak jest ok. 2,5 tys. zł, niepodlegające opodatkowaniu. - To są całkiem niezłe dochody. Taki człowiek nie ma potrzeby, żeby zmieniać cokolwiek.

Czy jest jednak szansa na zmianę?

Początkiem wychodzenia z kryzysu może być wprowadzenie kadencyjności.

Więcej:

http://wyborcza.pl/politykaekstra/1,142106,16950708,Stepien__Samorzad_nam_sie_

wykoslawil.html#ixzz3NliDdtBb

QUANT
O mnie QUANT

Cenię prawdę, uczciwość, konsekwencję

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka